W Krakowie spędziłem tylko trzy dni, o trzy dni za dużo. Nie chciej już zobaczyć tego miasta, jak ja już później nie chciałem. Teraz jest to coś pośredniego między niechlujnym zakładem przemysłowym, tandetną dyskoteką i komisariatem policji. Nie ma już dawnej substancji Krakowa. Ciekawe, że tam im bardziej chcą (tam, to znaczy w Polsce) nowocześnie, cywilizacyjnie, europejsko, tym jaskrawiej wychodzi bałkańskość, podrzędność, kiepskość i nieudola.
Poza tym Kraków jest teraz brunatny z odcieniem sadzy, jak kiedyś były tylko Katowice, czarnobrunatny. Przedziwny smród dusi; za naszych czasów był tylko jeden smród Nowej Huty, teraz jest to niezwykły bukiet smrodów, tak gęsty, że skrapla się na szybach samochodu w jakiś trujący szron, nawet w dzień pogodny. Kamienice i chodniki walą się i rozstępują. Kraków nabity jest tłumem, którego stopień schamienia i agresywności nie był Ci jeszcze znany.
Paryż, 18 lipca
Sławomir Mrożek, Wojciech Skalmowski, Listy 1970–2003, Kraków 2007, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Więc tym świniom nie wszystko się udaje? Nie do wiary, a jednak. Jakżebym chciał być przy tym, kiedy Breżniew otrzymał tę wiadomość [...].
A może to będzie początek czegoś? [...] Może początek opamiętania, odwrócenia kierunku? Może już wszyscy są tak zmęczeni idiotyzmem i nicością [...] (nawet nie zdając sobie sprawy), że coś się choćby nieco odmieni? Może stał się już powszechny głód czegoś, choćby i niedokładnie wiadomo czego, ale co nie jest tym, co niby ma wystarczać i bardzo smakować? Na podstawie doświadczenia wierzę w prawo serii i może coś więcej jeszcze się zdarzy, co będzie pociechą.
Paryż, 22 października
Sławomir Mrożek, Wojciech Skalmowski, Listy 1970–2003, Kraków 2007, [cyt. za:] Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978–1982, Warszawa 2003.
Pewnie też jesteś przejęty — głupie słowo, ale jak to nazwać — tym, co się w Polsce dzieje. Jest w tym — cokolwiek się stanie — odruch godności i niezgody na zeszmacenie, ale człowiek myśli z przerażeniem, czym się to może skończyć. Gdybym był Breżniewem, wpuściłbym spore kontyngenty NRD-owców pokropione Czechami i Bułgarami, na pierwszy ogień; Ruscy by potem mogli wystąpić jako ci, co wprowadzają porządek i „łagodzą ekscesy”. [...] Patrząc na zatroskanie Zachodu, krew mnie zalewa; już jesteśmy odpisani na straty, na wyrost.
Bruksela, 22 sierpnia
Sławomir Mrożek, Wojciech Skalmowski, Listy 1970–2003, Kraków 2007, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.